skich zastąpił głos pochlebców i niewolników, zacząłem rozmyślać nad tem, co dotąd było tylko wynikiem uczucia niewyraźnego, niepewnego jak nadzieja. Chciałem rozumować, lecz niebawem poznałem, księże, że rozum nie wiele znaczy wobec serca, i że, jeżeli rozum wiódł mię do zwycięstwa na ziemi, serce prowadzi mię zwycięsko w przestworza niebieskie. Zważyłem zwątpienie i niepewność, i przekonałem się, że nadto lekko ważą na mej szali. Religia, która przez długi czas szeptała mi do ucha niewyraźne tylko dźwięki, podniosła głos silniejszy i wspanialszy, który napełnił mą duszę. Nie chciałem jej wywoływać przed tymi, co mię otaczali. Cokolwiek jest w sobie skupione, silniejsze bywa, potężniejsze, a poznałem, że dusza wielka jest jedynie wiarą w Boga i wzniesieniem ku Niemu. Cokolwiek zbliża się ku źródłu nieskończoności, przestaje z czasem być środkiem, a ja zawsze chciałem być wielką zasadą na ziemi. Teraz pragnę nie być niegodny swego Boga. Stopniowo chrześcijaństwo przenikało do marzeń mojej wyobraźni. Niespokojny, szarpany przestrachami, szukałem celu, którego podstawy nie opierałyby się na piasku lub na fali, bo zawsze potrzebowałem celu, do którego mogłem kierować duszę, wyrywającą się z pęt swoich. I cel ten znalazłem: jestem chrześcijaninem.
„Księże, tu kończą się moje wyznania. Znasz moje grzechy; zdejm ze mnie tę część ciężaru, od której możesz mię oswobodzić; reszta pozostanie pomiędzy Stwórcą, a stworzeniem. Przebaczam nieprzyjaciołom swym, cokolwiek złego mi wyrządzili. Nie chcę o niem pamiętać; lecz kto zmusi potomność, aby zapomniała? Ja przebaczam, bo jestem chrześcijaninem.
„Teraz skoro dopełniłem tego ostatniego obowiązku, pozostaje mi już tylko umrzeć. Religia związała mi ręce i nie targnąłem się na własne życie pomimo, iż wiele cierpiałem. Cofać się przed mem przeznaczeniem nie leżało w mej naturze. Wytrzymałem
Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom5.djvu/148
Appearance
This page has not been proofread.