Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom5.djvu/125

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

a wiedziałem, że dla mnie był przeznaczony. Odrzuciłem płaszcz, zczerniały w bojach i hełm podziurawiony. Lecz ostatnie ziemskie uczucie ozwało się w mem sercu i chciałem zatrzymać przy sobie miecz, co błyskiem swym oświecał tylekroć ponure lochy ciemiężców i ściskając go raz ostatni szedłem z swoją ukochaną. Rozwinąłem całun, otulając nim ją i siebie, bo zdawało mi się, że drży od zimna i wtedy serce me, tak długo z nią rozdzielone, teraz pod brzemieniem śmierci przejął dreszcz miłości. Weszliśmy do pieczary, a nadludzka jakaś siła miecz wytrąciła, bo miał jeszcze zabłysnąć na ziemi — i oboje znaleźliśmy się w miejscu ciszy i spokoju. Raz jeszcze ujrzałem ją wśród ciemności, spostrzegłem rysy, uścisnąłem rękę, a potem zdało mi się, że rozpłynęła się w świetle czystem i wspaniałem, które ponad głowami naszemi spływało potokami. Ja też w promieniach tych zniknąłem i nie widziałem już ani jej, ani swego ciała; lecz czułem, że jest przy mnie. Nie mieliśmy już głosu, a jednak mówiliśmy do siebie i rozumieliśmy się lepiej niż na ziemi. Wszystkie nasze piękne myśli, wszystkie wzniosłe uczucia tworzyły niby łańcuch łączący nas razem i przykuwający do siebie. Wspomnienia zastąpiły nam nadzieję bo byliśmy w zupełnej błogości. Każda jej myśl przenikała mnie bez najmniejszego cielesnego wysiłku, każda myśl moja udzielała się jej duszy. I byliśmy tak zawieszeni wśród świata dusz, a wieczność zaczynała się dla nas. Ziemia, na której dawniej mieszkaliśmy, nie była nam już ni celem, ni radością; był to środek, któryśmy pozostawili poza sobą: dusza jej złączona z moją, duszą...: — gdzież jestem? o Boże!
 (Przebudziłem się. Dziś mam być na balu na którym ona tańczyć będzie. Kazałem służącemu podać sobie cygaro i przygotować obuwie; potem pójdę kupić ostrogi, bo pojutrze pojadę konno).


────────