Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/798

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

kiem, którego ja znam? Może istnieje jaki inny zbrodniarz noszący toż samo nazwisko? Zresztą, przyjdzie tu, zobaczę go i będę wiedział!
 Zwolna zbliżył się do okna więziennego i wsunął do połowy pod ciemną wełnianą fiirankę.
 W tejże chwili wszedł Duplat wprowadzony przez dozorcę.
 — Ksiądz d’Areynes pochłaniał go wzrokiem.
 Były galernik miał na sobie ubiór skazańca. Jego siwiejące włosy, krótko były zgolone przy głowie. Twarz miał pomarszczoną i zżółkłą, co go zupełnie zmieniało.
 Ksiądz Raul nie odnajdywał w tym człowieku owych rysów twarzy, jakie zostały niegdyś wyryte w jego pamięci wskutek dwóch niezapomnianych nigdy okoliczności.
 — To nie on! — wyszeptał z westchnieniem.
 Wspólnik Gilberta Rollin spostrzegł w cieniu firanki sutannę jałmużnika i postanowił mieć się na baczności.
 — Panie dyrektorze! — rzekł dozorca — oto Serwacy Duplat!
 Pozostawiwszy pisarza, z którym rozmawiał, dyrektor zwrócił się ku skazanemu.
 — A to ty? mój przyjacielu — rzekł do niego z widoczną dobrotliwością — Tyś to więc rozbroił Lagache’a w chwili, gdy miał powtórnie uderzyć w ranionego?
 — Zrobiłem com był powinien uczynić — odparł Duplat skromnie ze spuszczonemi oczyma.
 — Głos starego kommunisty nie brzmiał chrypliwie jak niegdyś z nadużycia alkoholu.
 — Nie poznał go po tym głosie zarówno, jak nie poznał z rysów twarzy ksiądz d’Areynes.
 — Postąpiłeś uczciwie — mówił dalej dyrektor więzienia. — Dziś jeszcze zdamy o tem raport wyższej władzy.
 Duplat ukłonił się.
 — Zostałeś skazany na trzynaście miesięcy więzienia za samowolne wydalenie się z miejsca przeznaczonego ci na mieszkanie?
 — Tak, panie dyrektorze.
 Niechcąc wiedzieć o twoich dawniejszych przestępstwach, ale jedynie bacząc na czyn poświęcenia się, jakim ocaliłeś życie człowiekowi, będę się starał usilnie, aby cię