Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/791

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 Dwaj urzędnicy weszli do zakładu wdowy Potonnier i okazawszy swe papiery oświadczyli:
 — Jesteśmy inspektorami hotelów i pokojów umeblowanych i przybyliśmy zobaczyć księgi pani.
 — W tej chwili podam je odrzekła Potonnier zdziwiona widokiem nowych nieznanych sobie kontrolerów. Czy panowie Dubest i Leloup, którzy przychodzili tu zawsze, już nie urzędują?
 Pan Dubest podał się już do emerytury i ja zająłem jego posadę, jako brygadier, a pan Leloup przeszedł do innego wydziału.
 — Proszę, oto moja księga-rzekła Palmira.
 Inspektor zaczął sprawdzać listę lokatorów, głośno czytając ich nazwiska z księgi, zaglądając za każdym razem do notatki własnej.
 O niektórych żądał objaśnienia, co do innych zaś poprzestawał na uwagach pomieszczanych w rubrykach ksiąg.
 Wtem przeczytał nazwisko: Juljan Servaize.
 — Jak? zapytał towarzyszący mu agent policyjny.
 — Juljan Servaize — powtórzył inspektor wskazując mu palcem.
 — To już za grubo?
 — Dla czego?
 — Ponieważ to nazwisko jest zmyślonem.
 — A pan zkąd wiesz o tem
 — Wiem i przysiądz mogę, że pani nam nie pokaże papierów tego lokatora.
 — Niemam panie — odrzekła przestraszona Palmira. — Pan Servaize nie jest lokatorem, lecz jednym z moich przyjaciół i tylko przez jakąś dziwną pomyłkę został do księgi wpisanym.
 — Dziwna pomyłka!
 — Dowód ma pan najlepszy, że zajmuje on pokój, oznaczony numerem 1, którego nie najmuję nikomu i pozostawiam dla odwiedzających mnie przyjaciół i krewnych.
 — Owszem, pokój ten figuruje na liście odnajmowanych, ów więc pan Servaize winien złożyć dowody swej tożsamości.
 Palmira widząc grożące Duplatowi niebezpieczeństwo