Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/749

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — Tak krzywoprzysięstwo!.. Nie należę już do siebie. W obec mej matki i za jej zgodą oddałam me serce komu innemu.
 — Co mnie to obchodzi? Twoja matka jest waryatką, a ja jestem tu panem!
 — Możesz mnie ojcze zabić, ale nie zmusisz bym została żoną Grancey’a!
 — A jednak zostaniesz nią!
 — Nigdy! A jeśli dla zmuszenia mnie uciekniesz się ojcze do gwałtownych środków, wówczas zawezwę nie radę familijną, jakiej nie ufam, ale ludzi rzeczywiście mi życzliwych, jak księdza d’Areynes’a i mego narzeczonego Lucyana de Kernoël.
 — Co?! Lucyan de Kernoël? — powtórzył z wściekłością Gilbert.
 — Tak! oni uwolnią mnie od upokorzeń i od cierpień, jakie mi ojcze przygotowujesz.
 — A więc na nich liczysz? — wykrzyknął Gilbert chrapliwym głosem- — a tych moich wrogów, których nienawidzę? Otóż drwię sobie z tej groźby i jeszcze raz powtarzam: „Jestem tu panem i posłuszną mi będziesz wbrew swojej woli“.
 — A ja odpowiadam: „Nigdy“. Możesz mnie, ojcze zabić!... Nieustąpię. Za trzy lata będę pełnoletnią, wolną, a dotąd nikt nie złamie mojego oporu. Pozostanę wierną mojej miłości i wykonanej przysiędze! Jeżeli padnę w tej walce, pozostawię mścicieli!
 I wyszła drżąca z oburzenia z podniesioną głową, z pogardą patrząc na nikczemnika zmięszanego tak niezłomnym oporem.
 Gilbert zostawszy sam, zaczął rozmyślać nad swojem położeniem.
 Wszystkie jego plony na raz runęły. Blanka okazała się silną, jakby ukuta ze stali. Będzie czerpała siły, w miłości i nie ustąpi, to jawne!
 Uznać się więc zwyciężonym i opuścić ręce? Ależ w takim razie czeka go nędza!
 Nie znajdując środka ratunku, postanowił się udać do swego wspólnika.
 Zastał tam Duplat’a.