Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/729

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — Będę miał jutro to świadectwo. Jesteś obeznany z prawem, wszak prawda?
 — Pochlebiam sobie.
 — Powiedz mi przeto, jakie stanowisko przynależy mi teraz w tym domu?
 — Jesteś opiekunem legalnym swej córki, wszelkie prawa opieki przechodzą na ciebie, ztąd też i zawiadywanie majątkiem przyznanem ci być musi. Stan obłąkania pani Rollin, skoro stwierdzonym zostanie, otworzy ci wolne pole. Twoja żona zostanie pozbawioną praw wszelkich. Mimo że żyje, nie liczy się już do żyjących. Gdy twoja córka dojdzie do pełnoletności będziesz musiał zdać przed nią rachunki z zarządu majątkiem, lub przed jej mężem. Ot! wszystko.
 — Powiedz mi, czy mam prawo narzucić mą wolę mej córce?
 — W pewnej mierze. Gdyby jej wola była niezgodna z twą wolą, mogłaby ona odwołać się do rady familijnej.
 — Do djabła! Czy na żądanie jednego członka mogłaby być ta rada zwołaną? Obawiasz się jakiego krewnego?
 — Tak, księdza d’Areynes, mojego wroga.
 — Zna on stan zdrowia pani Rollin?
 — Dotąd nie, ale poznać go może...
 — Gdyby za użyciem przysługującego mu prawa zwołał radę familijną, byłoby to dla ciebie bardzo niebezpiecznem...
 — Zgubiło by nas to obu!
 — Na pewno, ponieważ wybrałby przychylne dla siebie osoby, a tym sposobem zyskał większość głosów. Trzeba go w tem uprzedzić.
 — W jaki sposób?
 — Ty powinieneś zażądać zebrania się rady familijnej. Wszak masz zapewne wierzycieli.
 — Niestety! — odparł Gilbert z westchnieniem.
 — Bardzo dobrze.
 — Wierzyciele te drapieżne, niczem nienasycone zwierzęta, czasem się na coś przydadzą. Musisz ich mieć sporą liczbę?
 — Za wielką nawet!