I pozostał w pokoju swej żony, oczekując na przybycie wspólnika.
Grancey był w domu u siebie, gdy mu wręczono telegram.
Zaciekawiony i niespokojny pośpieszył do pałacu przy ulicy Vaugirard.
Gdy oznajmiono jego przybycie Rollinowi, ten zamknął na klucz pokoje Henryki, ażeby nikt nie mógł przyjść do niej i udał się do swego gabinetu na przyjęcie towarzysza.
— Co się dzieje? — zapytał tenże — mów prędko.
— Sytucya nagle się zmieniła.
— Moja żona jest obłąkaną!
— Obłąkanie można w różny sposób tłumaczyć. Jak ty je pojmujesz?
— Pojmuję w najszerszem tego słowa znaczeniu. Jest obłąkana, furyatką, do skrępowania i zamknięcia.
— Bez nadziei wyleczenia?—
Tak sądzę... Jestem nawet pewny.
— Cóż mówią doktorzy?
— Katastrofa była przez nich przewidzianą, nie zadziwi ich zatem. Zresztą jeszcze jej nie widzieli. Paroksyzm nastąpił po ich rannej wizycie. Polecili unikać wszelkich wstrząśnień.
— Z jakiej przyczyny? Z przyczyny twojej.
— A wstrząśnienie to właśnie nastąpiło?
— Tak.
— Co?... co? — zawołał Grancey, udając zdziwienie.
— Tak; oznajmiłem mej żonie, że cię obieram na zięcia. Nie trzeba było więcej.
— Bardzo to dla mnie pochlebne! — odparł z uśmiechem były galernik.
— Wybuchnęła straszna scena i oto jej rezultaty. Teraz nie tracąc czasu daremnie, idźmy prosto do celu. Mów co mam robić?
— Sądzę, że nie będziesz trzymał u siebie swej żony?
— Tak. Dom zdrowia jest tu koniecznym.
— Wystarczy ku temu świadectwo doktora.
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/728
Appearance
This page has not been proofread.
„Przybywaj, rzecz pilna!“