Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/715

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — Stan zdrowia pani Rollin — rzekł doktór Germain — jest niebezpieczny.
 — Cóż to za choroba?
 — Anemja mózgu.
 — Anemja mózgu! — powtórzył Gilbert z udanem zdziwieniem — co pan mówi?
 — Prawdę niestety, smutną, bardzo smutną prawdę — wtrącił Lucyan — i jeżeli nie przedsieweźmiemy wszelkich środków dla usunięcia jej, to może wejść w obłąkanie.
 — I panowie jesteście pewni? — pytał z rozpaczą. — Żonie mojej grozi niebezpieczeństwo?
 — Wszystkie objawy to wskazują.

—Ale panowie macie nadzieję uleczyć ją? Mamy, jeżeli pan zechce nam dopomódz.
 — Uczynię wszystko co odemnie zależy. Niech panowie powiedzą mi co mam robić, a zastosuję się ściśle.
 — Nie obrazi się pan, jeżeli będziemy mówili otwarcie.
 — Wysłucham wszystkiego bez gniewu.
 — Otóż, ażeby pani Rollin mogła być wyleczoną, należy oszczędzić jej wszelkiego wzruszenia, wszelkiego podrażnienia.
 — Zdaje mi się, że to rzecz bardzo łatwa.
 — Rzeczywiście łatwa, ale zależy ona od pana.
 — Odemnie?
 — Z powodów, o których niechcę mówić i wskutek często powtarzających się sporów, chora nasza pozbawioną została spokoju domowego. Od tego czasu datują pierwsze objawy jej cierpień. Nerwy jej zostały podrażnione, mózg pobudzony wywoływanemi przez pana scenami gwałtownemi. Pan jest sprawcą choroby, na panu też ciąży obowiązek przyjścia nam z pomocą.
 — A więc? — zapytał Gilbert.
 — Potrzeba, aby obecnością swoją nie wywoływał pan w chorej wzruszenia. Potrzeba by pan unikał spotykania się z nią.
 — Więc pani Rollin nienawidzi mnie tak dalece, że na mój widok może dostać obłąkania?
 Nie sądzę by nienawidziła, ale wiadomo mi, że wymienione w jej obecności imię pańskie, drażni ją w wyso-