— Znalazł by się może, gdyby można było zapewnić chorej spokój, uwolnić ją od myśli smutnych.
— Kochany kolego — dodał po chwili zwracając się do Lucyana — mógłbyś mi wiele dopomódz, gdybyś nie odmówił swej pomocy, jesteś bowiem psychjatrą i pracujesz w szpitalu pod kierunkiem najznakomitszych specyalistów...
— Ależ z całego serca — zawołał Lucyan.
— Więc zejdziemy się jutro u chorej.
— Doskonale!
— O której godzinie?
— O jedenastej.
— Dobrze!
Lucyan zażądał niektóry ch objaśnień o chorobie Henryki, poczem pożegnawszy doktora Germaine’a odjechał wraz z księdzem.
W Lamorlaye, gdzie znajdowała się hodowla wyścigowych koni i stajnie Gilberta Rollin, istniał pawilon, przeznaczony na mieszkanie dla właściciela.
Był to pałacyk małych rozmiarów lecz przyzwoicie urządzony. W nim to mąż Henryki jadał i sypiał podczas swego pobytu w Lamorlaye. Obszerne oficyny sąsiadujące ze stajniami, służyły za mieszkanie dla służby i urzędników administracyi.
Gilbert, po niedoszłej do skutku zbrodni przy ulicy Feron, przyjechał tu ażeby zająć się końmi, mającemi brać udział w zapowiedzianych gonitwach i zarazem uspokoić swą krew wzburzoną gorączkowemi przejściami.
Dla braku pieniędzy, porzuciła go kochanka, jaką utrzymywał z wielkim zbytkiem z dochodów swej żony. Zamknęła drzwi przed nim, dowiedziawszy się, iż nadal nie będzie mógł czerpać z owych pieniędzy.