Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/710

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 Dostarczyciele, których weksle spoczywały niezapłacone, wiedzieli dobrze, iż Gilbert znajdował się w złych interesach i że bądź co bądź postanowili ścigać wierzyciela o zaspokojenie należytości.
 Za przybyciem do Lamorlaye, znalazł mnóstwo listów groźbami.
 Nie miał gdzie się schronić.
 Należało wynaleźć jakikolwiek bądź sposób do podźwignięcia się, lub zrezygnować na ostateczny upadek.
 Przez większą część nocy, robił rachunki.
 Ogół osiągniętej sumy, przeraził go. Siedział do trzeciej nad ranem, a wstał o siódmej, niespokojny, zgnębiony, z rozpaloną głową.
 Zaledwie się ukazał, oznajmiono mu, że kilkanaście osób oczekuje, jako to: dostawcy obroku dla koni, siodlarze, fabrykanci powozów i tym podobni, a wszyscy wierzyciele na grube sumy, znudzeni długiem wyczekiwaniem i próżnemi obietnicami.
 Wyszedł do nich, usiłując grzecznie traktować, źle go jednak przyjęto.
 Jeden z wierzycieli, zapomniawszy się w zaciekłości, rzucił mu kilka słów nader brutalnych. Nazwano go oszustem, obdziercą.
 Gilbert zaproponował małe zaliczenie na rachunek. Odrzucono je jednogłośnie.
 Wreszcie znużeni sporem, udzielili mu zwłokę dwutygodniową z zagrożeniem, że po tym ostatecznym terminie ześlą nieodwołalnie komorników.
 Rollin odetchnął i po dwóch dniach pobytu w Lamorlaye, wrócił do Paryża.
 Spodziewał się zastać jaką wiadomość od Grancey’a i Duplat’a, ale jak jeden tak drugi, nie dawali e sobie znaku życia.
 W zamian otrzymał kilka listów od Paryzkich wierzycieli, które podarł i spalił.
 Zadzwonił na lokaja.
 — Pani jest w domu? — zapytał.
 — Pani leży chora. Panna Blanka wzywała wczoraj doktora Germaine’a, który natychmiast przybyli chciał widzieć się z panem.