Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/704

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

denastego okręgu Paryża i przyniosłem ci małą dziewczynkę imieniem Róza, wraz ze spisanym protokułem.
 — Ach! tak... tak! przypominam sobie — wołała wdowa — teraz to pana poznaję.
 — Otóż chciałbym wiedzieć co stało się z tem dziecięciem, z odbioru którego udzieliłaś mi pani wtedy pokwitowanie?
 — Biedne maleństwo bardzo pieszczotliwe i miłe. Wychowałam ją do piątego roku życia.
 — A potem?
 — Zaniosłam do Przytułku dla opuszczonych dzieci.
 — Z tamtąd gdzie dalej ją umieszczono?
 — Nic niewiem, ale w Zarządzie Rady dobroczynności publicznej, przy ulicy Victorie będą mogli pana o tem objaśnić. Trzymają tam wszystko w porządku.
 — Czy odnaleźli się rodzice tej małej?
 — Ojciec zgłosił się do mnie i prosił o zebranie objaśnień. Żałuję, iż nie mogę udzielić panu ich więcej.
 Duplat wróciwszy do Paryża, udał się do wskazanego biura, na ulicę Victoria.
 Tam jednak spotkał go zawód, powiedziano mu, że to należy do piątego biura „Znalezionych dzieci“.
 Przybywszy tam, opowiedział czego poszukuje. Kazano mu przejść do bocznego Wydziału, gdzie spotkał nareszcie urzędnika rozumnie pojmującego swe obowiązki.
 — Pragniesz pan zatem dowiedzieć się o losach tej małej? — pytał go tenże.
 — Tak panie. Ja ją bowiem znalazłem na ulicy i zaniosłem do merostwa jedenastego okręgu, gdzie spisano protokuł.
 — Nazywasz się pan?
 — Juljan Servaize.
 — Data złożenia tego dziecka?
 — Dwudziesty ósmy Maja, 1871 roku.
 — Odnalazłeś pan rodziców?
 — Jej ojca tylko.
 — Dla czego nie przyszedł zaraz z panem?
 — Ponieważ przebywa na obczyźnie.
 — Dobrze. Proszę usiąść i zaczekać.