Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/648

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

zarazem; lękała się, aby dyrektor zakładu, nie wysłał listów gończych po całej linii, spostrzegłszy jej ucieczkę.
 A tu pociąg szedł wolno niesłychanie, zatrzymując się na każdej stacyi.
 Biedaczka przez całą drogę drżała z przerażenia.
 Wreszcie na stacyi dał się słyszeć okrzyk: stacya Jurisy!
 Wysiadła.
 Przy wyjściu z sali stał żandarm.
 Róża, ujrzawszy go struchlała tak, że przez chwilę niewiedziała zupełnie, co się z nią dzieje.
 Przedstawiciel władzy, ujrzawszy ładną dziewczynę, żandarmi bowiem w ogóle są bardzo wrażliwi na wdzięki niewieście, przyglądał się jej uważnie, a ona myślała, że porównywał jej rysy twarzy z nadesłanym sobie drogą telegraficzną rysopisem i lada chwila spojrzy strasznym wzrokiem, ujmie za ramię i zagrzmi basem:
 — W imieniu prawa aresztuję cię!
 Tymczasem ku niemałemu zdziwieniu on zakręcił wąsa i uśmiechnął się zwycięzko.
 Tłumiąc jak mogła w sobie przestrach, Róża podeszła do odbierającego bilety i podała mu swój. Teraz dopiero odetchnęła nieco wolniej i zwróciwszy się do jakiegoś przechodnia zapytała o drogę do Paryża.



XXIX.

 Zostawmy Różę postępująca szybkim krokiem i powróćmy do Serwacego Duplat.
 Wypocząwszy w wygodnem łóżku, były kapitan, wstał o dziesiątej z rana, wypił kawę poczem, przywdziawszy nowy płaszcz, w cylindrze na głowie, rękawiczkach paliowych na rękach, wyjechał około południa na