Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/593

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 Henryka powstała. Zbliżał się czas powrotu do pałacu.
 Gdybym był wiedział o waszej wizycie ksiądz d’Areynes — byłbym kazał Pelagii przygotować śniadanie.
 — Na inny raz kuzynie zostawmy tę przyjemność. Wydam w pałacu polecenia, wracać nam potrzeba.
 — Pamiętajcież powiadomić mnie naprzód o swoim przybyciu i niech to nastąpi niezadługo.
 — O ile można najprędzej, przyrzekam.
 Tu pani Rollin wyszła wraz z córką, a wkrótce i Lucyan się oddalił wzywany obowiązkami służbowemi do Salpetrière.
 Żadna z powyższych osób, przez cały czas trwania rozmowy, nie wymówiła nazwy Gilberta. Nie było to przez zapomnienie, lecz dla uniknięcia myśli o czynach nikczemnych tego człowieka.
 Po odejściu gości, ksiądz d’Areynes zostawszy sam, objął czoło rękoma. Daremnie jednak usiłował oddalić te straszne podejrzenia, jakie przebiegały jego umysł nakształt ponurych ogników.
 Henryka ma słuszność — wyszepnął. — Tylko dzieci zrodzone z jednego ojca i matki, a nadewszystko bliźnięta, mogą być tak podobnemi do siebie, jak twierdzi Joanna Rivat, że jest podobną Blanka z Różą, tą młodą dozorczynią, Przytułku dla obłąkanych w Blois.
 — Ach! czyliż jestem także waryatem? — zawołał po chwili zrywając się z krzesła i przemierzając gabinet przyśpieszonemi krokami. Jakież myśli przychodzą mi do głowy? Czyżby to było możebnem? Zresztą, jakim byłby cel takiej zbrodni? Nie!... nie!... to niepodobna!... Natura miewa różne niewytłumaczone tajemnice. Pogarda jaką uczuwam dla Gilberta niechaj mnie nie doprowadza do spotwarzania go bez dowodów!... Nic niechcę przypuszczać, o niczem myśleć nie chcę!
 Tu ksiądz d’Areynes zasiadł przy stole, zabrawszy się do pracy.