Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/470

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

urzędnik, zamiast kazać rozpocząć poszukiwania adresanta, znalazł sposób łatwiejszy napisania na kopercie wyraz: „Nieznany“. Tak się wyjaśniła ta sprawa.
 Ostatnia przeto nadzieja Joanny, nadzieja polegająca na księdzu d’Areynes, zagasła.
 Gdzie teraz pójdzie nieszczęśliwa matka szukać swych dzieci? Do kogo się uda?
 Z czego żyć będzie na tym świecie, z którego obłąkanie wygnało ją przed siedemnastoma laty?
 Jej rozpacz była tak ciężką, że nawet Róża pocieszać jej się nieodważyła.
 Tak minął tydzień, miesiąc, dwa miesiące.
 Rekonwalescentka leczona przez doktora wzmacniającemi środkami, szybko odzyskała fizyczne swe siły, a jednocześnie wraz z temi, przyszła i siła moralna.
 Postanowiła walczyć przeciw utraconej nadziei.
 Nie mając znikąd pomocy, liczyła na wypadek, na Opatrzność, na jakiś zbieg nieprzewidzianych okoliczności.
 — Wolność powtarzała — jest mi na teraz potrzebną. Odmówić mi jej nie mogą! Przeszukam cały Paryż, będę chodziła od domu do domu. Mój instynkt macierzyński prowadzić mnie będzie i odnajdę me córki.
 Młoda infirmerka posmutniała, czując, iż zbliża się chwila, w której „mama Joanna“ opuści Przytułek.
 Ta chwila nadeszła.
 Chora zupełnie uleczona, zażądała aby ją „wypisano“.
 Doktor Bordet na to się zgodził.
 Nazajutrz biedna matka miała wyjechać z Blois i rozpocząć dzieło, któremu postanowiła odtąd poświęcić swe życie, odszukiwanie swych dzieci.
 Administracya szpitalna zapłaciła za nią koszta podróży do Paryża, dodając małą kwotę pieniężną na pierwsze potrzeby życia.
 Było to wszystko, co mogła uczynić.
 Róża przewidując przed tym wypadek otwarła składkę, na rzecz ukochanej swej „mamy Joanny“ zapisując się piewsza na pięćdziesiąt franków, sumę, jaką przedstawiały jej drobne oszczędności.
 Biedne dziewczę, oddało wszystko, niepozostawiwszy sobie ani grosza!