Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/450

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.



XXXVII.

 Jako doświadczony w swoim zawodzie ów lekarz ordynujący w Domu obłąkanych w Blois, wiedział dobrze o ile powyższa operacya będzie bolesną i niebezpieczną.

 Osądził, iż trzeba nieodwołalnie zachloroformować obłąkaną, ażeby obezwładnić jej poruszenie, mogące zniweczyć rzecz całą.
 W oznaczonym dniu i godzinie, wprowadzono ją do sali operacyjnej, gdzie oczekiwał Bordet, jako lekarz ordynujący, doktorzy asystenci oraz studenci medycyny, upoważnieni do badań w klinice operacyjnej.
 Róża prosiła, aby jej dozwolono nieodstępować Joanny, na co doktor Bordet zezwolił.
 Położono chorą, mimo oporu z jej strony, na stale przeznaczonym do tego rodzaju czynności i uśpiono ją.
 Bordet, jako lekarz ordynujący, wybadał obrzmiałość, obmacał czaszkę, obciął kosmyki włosów, jakie przeszkadzały i wziął nóż chirurgiczny z ręki najstarszego asystenta.
 Na widok instrumentu, którego ostrze stalowe wypolerowane, zaświeciło w dziennym blasku. Róża ze drżeniem upadła na kolana i ukrywszy twarz w dłoniach, przymknęła oczy.
 Po upływie kilku sekund, otwarłszy je z obawą, spojrzała na twarz Joanny. Była ona cała krwią zbroczona. Doktor Bordet pochylony po nad uśpioną, badał ranę zadaną lancetem.
 Nagle, podniósł głowę. Oblicze jego zapromieniało.
 — Ha! miałem słuszność! — zawołał. Podtrzymujcie sen i podajcie mi obcążki.
 Pośpieszono spełnić żądanie.
 Ująwszy szczypce, silną, niewzruszoną ręką, przyłożył je do miejsca spojenia czaszki, wśród której ukazał się jakiś punkt czarniawy.
 Pochwyciwszy go w kleszcze, wyjąć usiłował, ale na-