Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/38

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

usta purpurowe, otwarte w pół uśmiechu, dawały dostrzedz zęby przedziwnej białości, a nosek lekko zarysowany, i nieco w górę wzniesiony na wzór Kleopatry, dopełniał uroczej całości portretu podróżnej, jaka zwróciła na siebie uwagę jeneralnego nadzorcy pana d’Areynes.
 Mogła mieć ona lat około dwudziestu pięciu. Lata te mniej więcej dawał jej Rajmund, spoglądając na nią ukradkiem.
 W wagonie, rychło się zawiera znajomość, szczególnie podróżując trzecią klasą; a w niezwykłych warunkach przyznać trzeba spotkały się z sobą te dwie osobistości.
 Dzielny nasz Lotaryńczyk, nie tyle wiedziony ciekawością, ile dla rozerwania myśli, zaczął rozmowę ze swoją piękną sąsiadką.



VI.

 — Panienka jedziesz do Paryża? — zapytał.
 Podróżna się uśmiechęła.
 — Nie „panienka“ — odpowiedziała, łagodnie na mówiącego spoglądając; — lecz „pani“. Od siedmiu miesięcy jestem zamężna.
 — Ach! proszę przebaczyć!... Tak łatwo omylić się można. Pani wyglądasz tak młodo!
 — Nie gniewam się wcale.... A nawet mi to pochlebia... Tak, panie, jade do Paryża.
 — Do swej! rodziny zapewne?
 — Do męża, panie. Urodziłam się w Chalons nad Marną, gdzie dotąd mieszka moja matka, i u niej to teraz bawiłam parę tygodni. Miałam zamiar pozostać dłużej, ale obecne wypadki nakazują mi wracać do Pawła. Paweł, jest to imię mojego męża, panie.
 Młoda kobieta wyrażała się płynnie i w sposób prawny. Znać było, że otrzymała pewne wykształcenie.