Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/317

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

gało wątpliwości, Merlin go oddał na rozstrzelanie, ponieważ on jeden znał tylko nazwisko Servaiz’a i obecne jego schronienie.
 Nie przyszło mu na myśl ani na chwilę podejrzewać prawdziwego denuncyanta Gilberta Rollin, nie wiedział bowiem, że on wyczytał to nazwisko Servaize w księdze urodzin, w merostwie jedenastego okręgu!
 — Dalej! w drogę, bracie! a prędko — zawołał Duclot — bo inaczej. Tu ukazał mu wystającą z kieszeni lufę rewolwerową.
 Boulard toż samo uczynił. Trzeba było się poddać i być posłusznym bez wachania. Pozyskanie jakiejkolwiek bądź zwłoki czasu, choćby na kilka minut było niepodobieństwem.
 Duplat zmuszonym był odejść, pozostawiając zakopany w butelce pod drzewem swój cały majątek.
 Zresztą i na cóż ten majątek przydałby mu się teraz? Wszystko było skończonem dla niego!
 Gdzie i do kogo zwrócić się o ratunek? do Merlina? Na co by się to przydało, skoro Merlin go wydał?
 Wszakże ów agent Wersalski powiedział mu wyraźnie: „Nie powołuj się na mnie, ponieważ ja zaprzeczę wszystkiemu... Wierzyć ci nie będą!
 Duplat nie miał więc do kogo się udać o pomoc, rozumiał to dobrze. W głowie mu się mięszało od natłoku ponurych myśli.
 — Idźmy więc! wyszepnął. Na rozstrzelanie? Ha! idźmy!... To może jedno z najlepszych w mojem położeniu! Raz człowiek przecierpi... i koniec!
 Podbiegł szybke ku drzwiom. Duclot go przytrzymał.
 — Powoli! — rzekł — bez blagi, jeżeli chcesz ażebyśmy mieli dla ciebie jakiekolwiek względy, za nim cię odstawimy do więzienia Grande-Roquette.
 Na ostatni ten wyraz Duplat zadrżał od stóp do głowy.
 Więzienie Grande-Roquette! ależ to tam on właśnie komenderował rozstrzelaniem Arcybiskupa Paryża i innych zakładników. Poznają go tam niechybnie!
 — Nie przedłużajcie mej męki!— wyjąknął przygasłym