Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/261

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

tom palcem wskazał na niego, wiedział co go oczekiwało naówczas.
 u niegdyś trzęsący całym okręgiem, oficer związkowych, on, który na dziedzińcu w la Roquette zakomenderował ognia do niewinnie uwięzionych zakładników, jego nie stawionoby przed sądem, ale przykutemu do muru dwadzieścia kul w serce wymierzyłyby sprawiedliwość!



III.

 Smutne te rozmyślania przerażały Duplat’a.
 — Zginąć!... rozstrzelanym... jemu, który bez skrupułu wysłał na śmierć najniewinniejsze ofiary? A pieniądze, jakie miał w kieszeni, co z niemi się stanie? A owa suma, stanowiąca prawdziwy majątek, jaką miał otrzymać kiedyś od Gilberta? Wszystko więc ma pójść wraz nim w mogiłę? Umrzeć!... w chwili, gdy życie tak mu się uśmiechało? Nie!... nigdy!
 — Co począć zatem?
 Gdyby wyszedł z tego domu na ulicę w celu udania się do mera jedenastego okręgu, aby tam złożyć zeznanie o ocalonem jakoby dziecku Joanny Rivat, to zaledwie by się ukazał, zostałby zadenuncyowanym.
 Z sercem ściśnionem trwogą, zimnym potem oblany, ów łotr drżał cały.
 Nagłe wejście męża Henryki zwiększyło jego obawy.
 — Co się dzieje? — zapytał przyciszonym głosem.
 — Skończone! — odparł Rollin. — Kommuna umarła! Wojska Wersalskie zawładnęły Paryżem. Stan oblężenia ogłoszony. Zarząd miasta oddano w ręce merów. Musisz ztąd odejść... niema rady!
 — Odejść? — powtórzył Duplat z przerażeniem.
 — Nieodwołalnie!
 — Dla czego?