Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/260

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 Z zaułków, ulic, bulwarów, marynarze, i żandarmi przybiegali razem.
 Czerwone chorągwie kommunistów, podarte, poszarpane na strzępy, znikały w błocie, deptane nogami. Związkowi byli zwyciężonymi. Kommuna zdławioną nareszcie została.
 Wojska regularne zawładnęły Paryżem.
 Mieszczanie, zamknięci dotąd w mieszkaniach, pojmując instynktownie koniec panowaniu anarchii, odważyli się pootwierać okna i wyjrzeć na zewnątrz.
 Widok żołnierzy rozstawionych na ulicach uspokoił ich.
 Odważniejsi z pomiędzy nie mających nic na sumieniu powychodzili z piwnic jeden za drugim.
 Jednym z piewszych, który opuścił swoje podziemne schronienie był Gilbert Rollin. Inni mieszkańcy domu, poszli za jego przykładem.
 Po tylu dniach cierpień i trwogi, uspakajani przez oficerów i żołnierzy, odetchnęli nareszcie, przygotowując się do rewizyi, jaką miano czynić w ich mieszkaniach, ponieważ rozkaz został wydanym, ażeby przetrząsnąć wszystkie domy, badać mieszkańców i stawić przed radą wojenną tych, na których ciążyło podejrzenie, iż solidaryzowali z Komuną.
 Gilbert przekonawszy się, iż wszystko ostatecznie ukończonem zostało, szedł po schodach wiodących do jego mieszkania.
 Serwacy Duplat, ukryty po za muślinową w oknie firanką, śledził co się działo na ulicy.
 Za pierwszem spojrzeniem odgadł, co nastąpiło: Widział jak żołnierze i agenci po mieszczański! przebrani, zatrzymywali i badali przechodniów, jak prowadzono za kołnierze wąchających się z odpowiedzą, widział jak ludzie wskazywali agentom indywidua przesuwające się chyłkiem pod ścianami kamienic, z opuszczonemi głowami.
 Duplat znał tych ludzi. Byli to jego koledzy kommuniści.
 Spieszono za niemi, zatrzymywano ich, prowadzono strażą. Wystarczało ku temu jedno oskarżenie.
  Ów byty kapitan Kommuny, zaczął drżeć o własne życie. On także był znanym, bardzo znanym w całym okręgu, gdzie blizko przez dwa miesiące rozsiewał postrach w około. Gdyby za wyjścimn na ulicę ktokolwiek bądź oficerem lub agen-