Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/259

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 Okna we wszystkich domach poprzemieniano w strzelnice. Stali w nich żołnierze gotowi na każde skinienie dać ognia.
 Tu znajdowali się także kierujący walką, zebrani razem, szczątki różnych oddziałów Kommuny. Galonowane mundury oficerów i ich pióropusze, tworzyły jakąś dziwną przedśmiertna jakoby maskaradę.
 Na środku placu, wznosiła się wciąż jeszcze kolumna Czerwcowa, obłożona w około kartaczami, której genjusz wznoszący się w górę, niknął w dymie pożarów.
 Tutaj to właśnie miał się zakończyć ów krwawy melodramat!
 Wystrzały wojsk regularnych padały ze wszech stron na ulice miasta; odpowiadali na nie związkowi z energią godną zaiste lepszej sprawy.
 Podczas, gdy na każdej barykadzie obsługujący, pochyleni nad rozpalonemi armatami nabijali je i strzelali bezprzestannie, gdy walczącym kobiety i dzieci klęcząc na kolanach podawali ładunki, gdy ze wszystkich okien domów, ze wszystkich pięter pędziły kule, bataljon pieszych strzelców kroczył śmiało przy odgłosie trąb, siejąc ogień tyraljeryjski na barykady.
 Jęk ciężkiej skargi rozległ się w około.
 — Zgubieniśmy!.. zgubieni! — powtarzało tysiące głosów.
 Otoczonym zewsząd Kommunistom, wziętym we dwa ognie nie pozostawało nic więcej jak poddać się, lub dać się zabić.
 Wojska Wersalskie przyśpieszały marsz w ściśnionych kolumnadach, poprzedzani odgłosem trąb i biciem w bębny.
 Groza dosięgała teraz szczytu.
 Pooblewane naftą, popodsadzane materyałami wybuchowemi domy, paliły się jak pochodnie od szczytów do piwnic.
 Wszystko co wściekłość szatanów wynaleźć może najstraszniejszego, zebrało się i padło na ten nieszczęśliwy okręg Paryża.
 Krótko to trwało przynajmniej.
 Bronione najlepiej barykady zostały wkrótce zdobytemi przez wojska regularne.