— Masz słuszność — rzekł — kończmy! Czy masz u siebie pięć arkuszy papieru stemplowego?
— Mam je.
Mąż Henryki, jak wiemy, zmuszonym był posiadać zapas tego papieru, do różnych spraw sądowych jakie prowadził od pewnego czasu.
— To dobrze — rzekł Duplat — ponieważ jednak niszczyć go napróżno nie należy, pisz bruljon na zwykłym papierze, za moim dyktowaniem.
Rollin siadł przy stole, wziął pióro w rękę i czekał. Duplat dyktował:
Gilbert zerwał się z krzesła.
— Mówiłem sto tysięcy! — zawołał.
— Ja mówię sto pięćdziesiąt! — odrzekł stanowczo były sierżant. — Więcej i owszem... gdy zechcesz; mniej ani szeląga! Zgadzam się, że będę ci służył, zostanę twoim wspólnikiem, przyniosę ci dziś w nocy dziecko, które na twoją intencye ukradnę i które zastąpi tobie twe zmarłe, ale za to wszystko żądam sto pięćdziesiąt tysięcy franków! Jeżeli to zdaje się tobie zbyt drogo, nic się nie stało! Nie mówmy o tem więcej!.. Dobranoc! Czas uchodzi i tak już zbyt długo nad tem dyskutowaliśmy!
— Ależ sto pięćdziesiąt tysięcy franków, to szaleństwo! — rzekł Gilbert!
— Tak tobie się zdaje, a mnie inaczej! Zastanów się proszę. Ty nie ryzykujesz nic... ja wszystko! Policya... sady... galery!... Nie targuj się zatem. Oznaczyłem cenę po przyjacielsku. Zresztą, dokończyć mi nie pozwalasz.
Wynalazłem pewną kombinacyę, która i dla ciebie będzie dogodną. Pisz zatem!
Gilbert na nowo ujął za pióro, a Duplat dyktował:
„Ja, niżej podpisany, zeznaje niniejszem, żem jest, dłużny panu Serwacemu Duplat sumę sto pięćdziesiąt tysięcy franków, którą wypłacę na okaziciela czterech