Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/230

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — Weksel... z twoim podpisem? Cóż on dziś wart, ten podpis? Zresztą, nie ty mi będziesz wypłacał te sto tysięcy franków, ponieważ twej żonie wyłącznie przeznaczono dochód od kapitału. A czy twoja żona zechce podpisać ów weksel?
 — Nigdy! Moja żona niemoże i nie powinna wiedzieć o tem co zaszło pomiędzy nami
 — A więc?
 — Ona nie wie, że jej dziecię umarło...
 — W jaki sposób może niewiedzieć?
 — Silna gorączka pozbawiła ją przytomności. Nie wie o niczem, co się wkoło niej dzieje!
 — A zatem rzekł zwolna Duplat pomiędzy nami dwoma, nie więcej jak tylko pomiędzy nami, rzecz ta rozstrzygnąć się powinna?
 — Tak, tylko pomiędzy nami dwoma!
 Były sierżant wstał z krzesła. Przemierzał izbę wolnemi krokami, pomuskując wąsa, w kapeluszu wsuniętym na tył głowy, okiem na wpół przysłoniętem powiekami, zmarszczonem czołem pod nawałą myśli uciskających myśl jego.
 Gilbert śledził go wzrokiem, z niespokojną obawą.
 Duplat układał plan w milczeniu.
 Trzymać go będę — myślał — ponieważ posiadam jego tajemnicę. Pradziadek miljoner może się nagle zdecydować na podróż do mogiły, a wtedy zona Gilberta obejmie natychmiast swe renty. Zrobi ona wszystko co mąż zechce, bo on nią rządzi. Trzymany przezemnie i okiełznany, będzie zmuszonym wykonać co ja zechcę z obawy skandalu, którego bym nie szczędził dlań w tym razie. Będzie zmuszonym zapłacić, abym milczał, znaglę go ku temu. Nie będę więc napróżno pracował. A zatem, dalej! przystępujmy do rzeczy!
 Rozmyślania Duplat’a, z których zaledwie część jedną przytoczyliśmy, trwały bardzo długo. Gilbert zaczął tracić cierpliwość.
 — No jakże? — zapytał — kończmy... czas nagli.
 Były sierżant zatrzymał się naprzeciw swego dawnego kapitana.