Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/170

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — Nie codziennie tak się ubieram; — odrzekł wikary, usiłując się uśmiechnąć.
 — Może ty jesteś jednym z tych, którzy nie w ziemi grzebią, ale w cudzych kieszeniach, i coś zbroiwszy chcesz się wymknąć z Paryża? — badał oficer.
 — Dla przekonania się o prawdzie, niech który z was mi towarzyszy, a zo baczycie, że nie kłamię.
 — Dobrze już... dobrze... Każę ci otworzyć obywatelu, lecz trzeba ci wiedzieć, że tu u nas, to jak w porządnych domach, kto chce wyjść lub wejść po jedenastej godzinie, musi dać napiwek.
 Cała banda obecnych wybuchnęła śmiechem, przyklaskując dowcipowi porucznika i powtarzając: „Napiwek!.. napiwek!.. poczem zanucili chórem Marsyliankę.
 Raul d’Areynes uczuł, iż serce mu bije gwałtownie, a krople potu występują na czoło.
 Sięgnąwszy szybko do kieszeni, wydobył luidora i rzucił go na stół.
 — Ofiaruje — rzekł, — z przyjemnością. Oto napiwek.
 Frenetyczne „brawo!“ powitało ukazanie się tej sztuki złota, którą pochwyciła jedna z dziewcząt mniej pijana, niż jej towarzyszki.
 — Ha! ha! — zaśmiała; — jesteś paniczem „szyk“ ogrodniku. Sztuka złota! za to kupić można sałaty, marchwi, kalafiorów, i różnych przysmaków.
 — Zachęca mnie to stanowisko... — zawołał jeden z obecnych. Ja także do pioruna zostanę ogrodnikiem.
 Dziewczyna, która pochwyciła luidora, napełniwszy wódką kieliszek, podała go wikaremu.
 — Dalej!.. kolejkę... — — zawołała, maczając usta w kieliszku. — Pij stary będziesz wiedział moje myśli.
 Niepokój z zakłopotaniem ogarnął Raula d’Areynes Co począć w takiem położeniu? Odepchnąć ze wstrętem podany sobie kieliszek byłoby to tyle co skompromitować się i wydać, zniweczywszy udzielone już sobie pozwolenie do wyjścia z Paryża. Lecz pić!.. pić, po tej dziewczynie... po tych rozbójnikach... z tego samego kieliszka... ach! czyliż będzie miał siłę?... Czy znajdzie ku temu odwagę? Zawachał się przeto.