Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/104

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
There was a problem when proofreading this page.

 — Nie zmieniono godziny obiadu?
 — Nie, podadzą go jak zwykle, o siódmej.
 — Teraz jest pięta. Gdyby wypadło nam stoczyć potyczkę, mamy czas do jej wygrania. Nie widziałeś naszego chorego od chwili mojego wyjścia?
 — Nie, doktorze.
 — Idźmy więc do niego.
 I udali się do pokoju hrabiego Emanuela.
 Starzec drzemał na łóżku, ubrany, Piotr czuwał przy nim.
 Pertuiset skinął na służącego.
 Mój Piotrze wyszepnął, wziąwszy go na stronę nie trzeba pozwalać hrabiemu na takie drzemki. Ja tego niechcę! Od jutra, będziesz wyprowadzał swojego pana na przechadzkę do parku, po śniadaniu, gdzie staraj się przedłużać ów spacer o ile można. Wróciwszy, może wypalić jedno cygaro, nie więcej! Ksiądz Raul niech mu opowiada jakie historye, lub zagra z nim partyę szachów. Starajcie się go rozbawiać i trzymać w rozbudzeniu, ponieważ niechcę ażeby w dzień sypiał. Byłoby to dla niego niebezpiecznem.
 Pojmujesz księże wikary?
 — Zrozumiałem i zastosuję się do tego.
 Hrabia poruszył się na łóżku i przebudził. Spostrzegłszy Pertuiset’a, podał mu rękę.
 Czy to już pora obiadowa? — zapytał.
 — Nie jeszcze, dopiero piąta godzina. Gdy jednak mają się załatwiać bardzo ważne sprawy pomiędzy tobą, hrabio a twoim synowcem i raczyłeś mnie zaszczycić żądaniem, abym był obecnym przy waszej rozmowie przybyłem wcześniej z dwoma stemplowanemi arkuszami.
 — Raul już skończył swoją robotę?
 — Skończyłem odrzekł młody kapłan, wskazując na złożony arkusz, jaki trzymał w ręku.
 Doktor usiadł w nogach łóżka chorego, wikary zajął miejsce przy wezgłowiu.
 Pan d’Areynes uniósłszy się nieco, podsunął poduszki pod plecy, przygotowując się do słuchania testamentowego pierwowzoru. Piotr Rénand wyszedł z pokoju, dyskretnie.
 — Mogę więc zacząć? — pytał młody kapłan.
 — Czytaj i bądź pewien, że będę słuchał z uwagą.