Page:Nałkowska - Książę.djvu/99

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.
91
 
 

naiwną miłością mówiła „Jasiek“. Po raz pierwszy uczułam coś dziwnie przykrego i gorzkiego, co pewno nazywa się wyrzutami sumienia.

— Właściwie przyszedłem do pani z interesem — rzekł Jan. — Towarzyszka Julja mówiła mi, że pani pragnęłaby czymś się zająć, przyłączyć się do nas. Ona jest temu przeciwna — właśnie ze względu na panią, twierdzi że jest to wprost sprzeczne z organizacją i teorjami życiowemi pani. Ja sądziłbym inaczej. Z natury jest pani szlachetnym człowiekiem, tylko środowisko, w którym pani żyje, demoralizuje panią w najwyższym stopniu. Trudno zgodzić się, by zmarnować się miała taka subtelna i czująca, taka cudna dusza, jak pani — —

— Julka rzeczywiście myli się — przerwałam. — Tamte rzeczy pociągają mię oddawna — i nie mimo to, że jestem delikatna i artystyczna, ale dla tego...

— Skoro pani chce coś robić, to właśnie w chwili obecnej potrzeba nam kogoś takiego. Robota naturalnie będzie odpowiednia. Jest pani teraz zajęta, więc szczegóły potym opowiem. Dam pani tylko adres.

Wręczył mi zapisaną hjeroglifami kartkę i objaśnił ich znaczenie.

— Była pani dotąd tak starannie izolowana od wszystkiego, co w życiu jest wielkie i tragiczne, że wrażliwość pani w tym kierunku stępieć mogła. Ale to zmieni się tak łatwo, tak łatwo zapomni pani wszystko, czym pani teraz żyje — —

Pomyślałam sobie, że nic właściwie zapominać nie potrzebuję na to, by poznać te nowe światy,