Page:Nałkowska - Książę.djvu/98

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.



Gdy rozmawiałam z Zienowiczem, przyszedł niespodzianie Jan. Nie widziałam go od wieczoru u Daseckich.

Przywitałam go życzliwie, niemal serdecznie, co trochę zdziwiło Zienowicza.

— Czemu jednak nie z narzeczoną według obietnicy? — zapytałam.

Jan nie odpowiedział, uśmiechnął się tylko, jakby reagując na pozbawioną treści uprzejmość — i jednocześnie pobladł.

Popatrzyłam nań uważnie — i nagle serce zabiło mi z przerażenia, a do oczu podstąpiły łzy. Zrozumiałam.

Był bardzo krótko i widocznie męczył się rozmową. Gdy odchodził, odprowadziłam go do przedpokoju, chcąc wynagrodzić mu to nieostrożne pytanie.

— Boże, Boże — dla czego pan to zrobił, panie Janie? — mówiłam półgłosem.

— To nic, tak jest lepiej — odpowiedział.

Stał przez chwilę w milczeniu, nie żegnając się jeszcze. Byłam blizka płaczu, myśląc o tej nieładnej kobiecie, w której nie było „cienia egoizmu“, tylko zaparcie się i poświęcenie, i która z taką