— Przecież to jest powszechnie przyjęte — —
— Ale pani tego nie lubi — mam takie wrażenie. — Całym stylem postaci swej i zachowania odbija pani jaskrawo od powszechnego typu marksistki. Bardzo dużo jest w pani dawnych reminiscencji, światowych nawyków, całej tej kultury zewnętrznej, która jednak posiada tyle wdzięku... Pani mimo uprzejmości swej — potrafi narzucić pewne oddalenie. Sam bardzo lubię tę światowość pani, tę formę, z której treścią sympatyzować mi niewolno, — lubię ją zwłaszcza, gdy, jak dziś, może się ona stać bezpośrednio użyteczna. Ale zdaje mi się, że pani zmysłu społecznego nie posiada zupełnie, zainteresowanie się sprawą jest w pani czysto intelektualnej natury, narzuca sobie pani te rzeczy rozumowo. — Niekiedy nawet mam wrażenie, że jest to tylko kaprys przelotny, wesoła gra w niebezpieczeństwo...
— Jakże się pan myli rzekłam smutnie. — Przecież mnie pociągnęło do was takie wielkie, takie gorące ukochanie — —
Zdziwił się.
— Rzeczywiście? W takim razie umiała się pani opanować — — Przecież od pani bije wprost na daleką przestrzeń doskonały, konsekwentny chłód —
Patrzył na mnie z zaciekawieniem. Uśmiechnęłam się.
— Widzi pan — to tylko przyzwyczajenie z czasów mej smutnej młodości — —
W oczach naszych rewidowano przechodniów. Za każdym razem — przejęta mimowiednym za-