Page:Nałkowska - Książę.djvu/181

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.
173
 
 

jem. Z pewną trudnością uzmysławiałam sobie fakt, że gość mój jest tymsamym człowiekiem, którego widok przeraził mię wówczas na bezludnej ulicy przedmieścia.

Książę wyrażał podziw swój dla mego pięknego charta, który ma sierść popielatego koloru i nazywa się Shocking.

— Ogromnie lubię psy i znam się na nich — rzekł. — Dla tego pozwolę sobie zwrócić uwagę pani, że ten chart nie jest zupełnie odpowiednio chowany —

— Czy dla tego, że wchodzi na kanapę?

— Nie — jest tylko zbyt tłusty. Prawdopodobnie dostaje za wiele jeść —

— Nie rozumiem pana. — Je oczywiście póty, póki ma ochotę — —

— To źle właśnie. Przecież pies jest na to, żeby był ładny —

— Nigdy! — oburzyłam się. — Pies jest na to, żeby mu było przyjemnie...

Książę roześmiał się. Trzymał w obu dłoniach długą mordę Shockinga i patrzył mu w oczy.

— Nie wiem, czy przypomina sobie pani wieczór, w któryśmy się poznali — rzekł po chwili, puszczając psa.

— Pamiętam — — To już więcej, niż rok —

— Śpiewała pani wtedy. Gdy tylko wszedłem, usłyszałem pani głos — i znałem go już, zanim wiedziałem, kto śpiewa, zanim zobaczyłem panią — Wydało mi się to takie dziwne — — Umyślnie