Page:Nałkowska - Książę.djvu/178

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.



Na kilku zebraniach widziałam już Księcia i słyszałam jego przemowy. Wiele opowiadano mi przedtym o jego talencie oratorskim i ciekawa byłam, jak mówi ten człowiek, który raz w przebraniu robotniczym wygląda na atletę, kiedyindziej zaś pachnie Indian Hay’em, prowadzi wersalską konwersację i robi takie wrażenie, jakby był dzieckiem salonu.

Mowy jego jednak rozczarowały mnie. Nie znalazłam w nich objawienia. Jak wszyscy oni — zajmuje się obroną i komentowaniem dogmatów. W słowach jego jest inteligiencja i logika, ale niema wiary i ekstazy. Doznaję wrażenia, jakby był znacznie mądrzejszy od tego, co mówi. Z ust jego nie schodzi półuśmiech pobłażliwy sławnego trybuna, dobrze wiedzącego o efekcie, jaki sprawi jego mowa. Zdaje się myśli swoje wypowiadać od niechcenia, z pewnym nawet lekceważeniem dla nich, jakby w bezwzględną prawdę ich do połowy tylko wierzył, czy raczej jakby do prawdziwości tej żadnej nie przywiązywał wagi i nie uważał jej za konieczną. Szczególne jest, że sam, nie zdając się być zbyt silnie przekonanym, z dziwną łatwością przekonywa innych. Sugiestjonuje tłum moc-