Page:Makuszyński - Straszliwe przygody.djvu/151

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.



III.

 

Na zakopiańskim teatrze. — Wspomnienia lwowskie. — Pochwała poezji. — Czemu nie spalono „Żydówki“? — Krótka, ale obłąkana treść „Trubadura“. — Przepych zakopiańskich dekoracyj. — Tajemnica lasu. — Verdi w niespokojnym grobie. — Anatema na lwowską operę. — Panna Rojówna i Janosik zbójnik. — Dramat tańczony.

 

Jak szanująca się jadłodajnia, przestrzegająca sumiennie zasady, by nic w naturze nie ginęło, robi na niedzielę bigos ze wszystkich odpadków mięsnych z całego tygodnia, tak Zakopane przyrządza w sezonie letnim smakowity bigos z polskiego artystycznego żywota; więc „bierze się do tego kwaszona kapusta“, trzech tenorów, dziesięcioletnią tancerkę, kilka pianistek, trupę góralską, ananasy z kabaretów warszawskich i robi się „sezon“. Zakopane pasjami to lubi, bo po takiem widowisku można pójść na kolację nigdy z własnym mężem, zawsze jednak z cudzym oficerem; wielka ilość ozonu w powietrzu górskiem znakomicie działa na wzmożenie się sentymentów dla armji, pozatem samotne panienki w Zakopanem mają zawsze oficera przy boku na wszelki wypadek z powodu pobliża czeskiej granicy.