Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/91

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
87
SMUTNY KRÓL

Mówiła druga szeptem warg:
„W ogrodach twoich, Panie,
Południe złoty sypie żar,
Dla ziemi — miłowanie.
Więc pójdźmy, dobry Królu mój,
Na cudne winobranie...“

A trzecia, (Królu! królu, spójrz!)
Śmiech goniąc w sale pusty,
Przybiegła jak anielski grzech,
Słonecznej szał rozpusty,
I by ci smutek z duszy zdjąć,
Dotknęła ust twych — usty!

Co czynisz w szale własnych rąk?!
Błysk w oczach ci się pali...
Po coś ty przyzwał Śmierć, by ją
Wywiodła z złotej sali?!
Krew jej na białą zbiegła twarz,
Czerwone łzy z korali...

Tyś dotąd był jak skarbnik zły,
Swych skarbów pan rozrzutny,
Wszak chciała smutek zdjąć ci z warg,
Dlaczegoś tak okrutny?...
A w łkaniu rzecze dobry Król:
„Dziś chciałem raz być smutny...“