Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/42

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
38
KORNEL MAKUSZYŃSKI

(Gdy owoc słońce w siebie wssał — upadnie,)
Kiedyś osiemkroć błogosławił światu,
Padały tobie gwiazdy z warg szelestem:
Błogosławieni niechaj będą cisi...
— Dotknij mi oczu, oto cichy jestem.

Poznajesz gwiazdę tę, dobry Rybaku,
Tę, która milczy i taka jest blada,
Jak twoja twarz lub Weroniki chusta?...
Poznałeś! Dziwnie ci zadrgały usta —
(Dzierż sieć... dobędziem wnet... ja czekam znaku,
Zapada w głąb... zapada sieć... zapada...)
Wiesz kiedy spadła ta, wśród bladych blada? —
Kiedy się ciebie zaparł Piotr, Rybaku.
Te zasię padły po siedemkroć razy,
Kiedyś ostatnie swoje mówił słowa;
Te z głowy, gdy ci w dół opadła głowa;
Te dwie, gdyś oczy zamknął; te, gdy głazy
Przywarli na twym pożyczanym grobie...
Dzierż sieć..., dzierż sieć... i wypręż ręce obie,
Błogosław gwiazdom i ciszy i wodzie
I mnie i sobie.
Skończmy, bo wnet rybacze wyjdą łodzie
I najpierw ciszę spłoszą, potem gwiazdy.

Ho! Ho! Już sieć zapadła w głąb,
Nie żałuj rak, nie żałuj rąk,