Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/40

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
36
KORNEL MAKUSZYŃSKI

Gdzież ją rozpoznam wsród złotego roja?
Gdy spojrzę w topiel, mej twarzy się zlęknie,
Zblednie, gdy sieci spłoszę ją szelestem,
A przetom z nocą jest gwiaździstą w zmowie
I śpiewam, wabiąc — a dusza mnie słucha.
Aż przyjdzie noc, że duszę mą wyłowię
I twarzy mojej bladej się nie zlęknie.
Co mówisz? — Rzekłeś! — Obłąkany jestem.
Lecz obłąkany jak ty, — dziwnie pięknie,
I opętany przez złotego ducha.

Ho! Ho! Sieć rzucaj! Zaczyna się połów...
Dzierż silnie sieć... zaczynam tęskne śpiewy —
(Tak tęsknie nigdy nie wolały mewy...)
Gwiazdom się oczy zamglą i zapłaczą
Za rzucaj sieć,
Za rzucaj sieć rybaczą.
Błogosławiony największy z mozołów,
Złocisty trud:
Błogosław wodom, łodzi, mnie i sobie,
Błogosławiony niechaj będzie połów,
Błogosławione twoje ręce obie...
Wyłów mi duszę mą gwiaździstą z wód,
I wiele gwiazd.
Przecie do wszystkich powędrujem miast
Rozrzucać skarby z sieci.