Jump to content

Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/238

From Wikisource
This page has been proofread.
234
KORNEL MAKUSZYŃSKI

Niech śpią spokojnie na cmentarnej grzędzie
Ci, co z krwią ust swych pili jad z kielicha...
Niech śpią spokojnie ci, co byli wszędzie,
Szukając zdroju, który nie wysycha.
Pokój!... niech nigdy dzwony tym nie dzwonią,
Którzy usnęli z zadumaną skronią.

Niechaj śmierć nagle i niespodziewanie
Przychodzi na tych, co oddechy liczą
I niech na każde przychodzi wołanie,
Bowiem się łamie owym pierś, co krzyczą.
Niechaj nie woła śmierci jęk i łkanie,
Niech ją witają dobrzy ust słodyczą.
A niech straszliwie cicho, stopą wilczą
Skrada się zawsze ku tym, którzy milczą.

Trzeba na świecie z wszystkich dzwonów wnętrza
Wyrywać serca i powalić wieże,
Cisza ma bowiem być, gdy grób się spiętrza,
I wszystkie mają pogłuchnąć pacierze:
Śmierć jest królewska bowiem i najświętsza,
Gardząca tymi, co noszą puklerze,
A kto umiera w ciszy wielkiej, dumny,
Niech swe milczenie zabierze do trumny.

A niech śmierć nasza będzie chrystusowa...
Stańmy... to może śmierć za nami kroczy?...