Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/223

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
219
ROMEO I GIULIETTA

Mówiąc, że słońce jeszcze w drzew koronie
Śpi, blade świty tylko śląc jak szpiegi...
Widzę jak ciemność twe całuje dłonie,
I taje w koło twarzy twej — jak śniegi,
Od oczu twoich... Bronisz się daremno
Nocy pieszczotom — noc jest w zmowie ze mną.

Przyszedłem tutaj jak żebrak przychodzi,
Który był księciem, a przez życia morze
Żeglował sennie tylko w złotej łodzi
I złotogłowiem miał usłane łoże.
A oto dzisiaj noc mnie tylko wodzi,
Więc z nocą w zmowie nocy się nie trwożę,
Bowiem kto żyje nocą, co nie blednie,
Własnych nie widzi ruin, strasznych we dnie.

Więc noc mi hymny wciąż o tobie dźwięczy,
Żem się rozśpiewał razem z nią szeptami,
Że dusza moja tu u murów klęczy...
O, niechaj wiecznie ta noc będzie z nami,
Bez burz, bez słońca, bez skwaru i tęczy,
I bez zachodu, co krwią oczy plami,
Bez mąk znużenia, które piersi tłoczy,
Noc, matka śmierci, czarna jak twe oczy.

Niech pożywają w słonecznej biesiadzie
Blaski słoneczne książęta rozrzutni;