Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/143

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
139
MODLITWA

Noc śpiewa, wokół rozesławszy gońce:
Cieszmy się śmiercią! Już skonało słońce!

Mroki wypełzły z nory w głuchej skale
I węszą wkoło słońce jak szakale.

Smętek jest głuchy i jest rozpacz głucha,
Dusza obłudnych jakichś szeptów słucha.

Oto jak w morze Bóg w noc rzucił sieci
I łowi dusze w cudnych snów zamieci.

Przeto, nie mając snu ni rojeń mocy,
Mówiłem Bogu i mówiłem nocy:

— Mam ślepe oczy i mam głuche uszy,
Wywiedź mi, Panie, duszę z leśnej głuszy.

— Wywiedź mnie, Panie, z moich dni żywota,
Bowiem śmiertelna moja jest tęsknota.

— Nie ratuj słońca tonącego z fali,
Bowiem mi wszystkie me ogrody pali.

— Rzuć wszystkie trudy i męki i znoje
I trąd i wojnę rzuć na wrogi moje.

— Miecz archanielski w moje podaj dłonie,
Bym ja o życiu sądził i o zgonie.