Page:Makuszyński - Połów gwiazd.djvu/126

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.
122
KORNEL MAKUSZYŃSKI

I każda niechaj wam się spełni złuda,
Albowiem każdy w swojej żyje złudzie...
Niech wam się zdaje w jasnych dni przeźroczu,
Że nieśmiertelność wam błysnęła z oczu.

Z czół wam królewskość błyśnie i powaga,
Dostojność będzie w waszych dni żywocie
I nieśmiertelna wasza prawda naga.
Dusza w was wzrośnie, która wciąż w odlocie,
jak ptak-włóczęga krzykiem wiosny błaga,
A hymn wasz będzie już nie o tęsknocie,
Ani o łkaniu nocnem, ni o śmierci,
Lecz taki, który piersi rwie na ćwierci.

Pijcie słoneczność dnia! Niech już nie będzie
Na świecie ludzkich mar z połową duszy,
Bo niepotrzebne chwasty są na grzędzie,
Co bezowocne są! Z bezdennych głuszy
Dobądźcie skarbów i rzucajcie wszędzie,
Hojni jak króle, gdzie jęk dławi uszy.
Niech się w was dusza w złotą światłość stroi...
— Bądźcie szczęśliwi, ukochani moi!...

Pod dom wasz odtąd nie przyjdzie zgryzota,
I nie zapłacze wam nikt pod oknami,
Nikt wam nie oplwa koron waszych złota,
Dziesięcin płacić nie będziecie łzami,