— 35 —
2. Wrona pedecka.
Postęp polski nie od dziś przypomina wronę z bajki Lafontaine’a. Trzyma w dziobie — coprawda nie ser, lecz ster, i z sterem tym na wysokiej gałęzi usadowiony, czeka, aż podpłynie nawa polska, kornie poprosi o przyczepienie do niej owego steru postępowego i tym sterem kierowana wypłynie na szerokie wody.
Lecz zamiast nawy pod drzewem pojawiają się raz po raz zdradzieckie lisy, które wyśpiewują hymny na cześć naszej wrony. A ona, oczarowana, za każdym razem upuszcza ów ster, zlatuje z gałęzi i mknie w towarzystwie lisa, którego bierze za... nawę polską.
Tak było w okresie igraszek neosłowiańskich, kiedy P. Z. P. wydelegowało swego członka do Pragi, tak było w dobie antysemityzmu postępowego, tak stało się też i dziś. Postęp nie wyzyskał chwili obecnej, ogólnego niezadowolenia z „dmowszczyzny“ i pewnego wzmożenia haseł opozycyjnych, aby wysunąć własny program, własną ideologię, która — ze względu na swój humanitarny charakter — mogłaby pociągnąć obok licznych rzesz polskich liczne rzesze żydowskie, nie postawiła kandydatury ludzi, jak Świętochowski lub Krzywicki, których nazwiska starczą za program. Bo na to trzeba było działać, zaś treścią i istotą bytu naszego postępu urzędowego jest nie działalność, lecz paraliż.
Gdy więc pod drzewem stanął lis realistyczno-secesyjny i wyśpiewał słodziutki hymn dla jej obywatelskości, nasza wro-