O, małe Bonaparty z litewskiej rodziny,
Powolnie prowadzone na paryskim pasku!
Dmowski jeździ powozem po bulońskim lasku
I robi męża stanu z męża Sapieżyny.
Pan Andrzej i xiądz Czesław rwą na wiecach płuca
I pomsty na Thugutta przyzywają boskiej:
O, xięże Oraczewski! Cóż zrobił Kakowski,
Że innym, a nie jemu, pan zdradę zarzuca?
Cóż zrobił Januszajtis, że tłuszcza dziś ślini
Ojczyzny i narodu najświętszy emblemat —
Weyssenhoff-Podfilipski napisze poemat
„O walecznym Żegocie“. — Wstydźcie się, Litwini!
Pisane w styczniu roku 1919, w czas jakiś po zamachu stanu, który miał obalić Naczelnika Państwa i rząd Moraczewskiego. Sprawa ta nabrała dzisiaj specjalnego pieprzu, gdyż najgorszy z biorących udział w zamachu „siepaczy“, Eustachy ks. Sapieha, tak dalece w przeciągu krótkiego czasu „poprawił się“, że nie tylko „Bóg mu przebaczył“, ale nawet Naczelnik Państwa zrobił go ministrem. O ile jednak karjera dyplomatyczna ks. Sapiehy jest pełnym dydaktycznej wartości przykładem nawrócenia się jawnogrzesznika, o tyle — dla dzisiejszego posła, dr. Tadeusza Dymowskiego zamach 5 stycznia był owem przysłowiowem „łyczkiem“, od którego rychło przeszedł do „rzemyczka“, „przejmując“ list dr. Hermana Diamanda do jego Dorotei. X. Czesław Oraczewski, megaloman i kabotyn, czas pewien uprawiał bluff naukowy — później utonął w najordynarniejszej demagogji, prowadząc pochody kucharek i przemawiając na „masówkach“ chrześcijańskich analfabetów.
— 64 —