Page:Jarosz Derdowski - O Panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł.djvu/99

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

— 81 —


Powrot do święty polsci zemni i goscena u organistow w Żornowcu.

Dzeń sę kuńczeł i witała szaro ju godzena,
Ciej zmęczony z dłudzi rejze wszed do Wierzchucena.
Choć ta wies je Prusokowa wierę ze dwa wiecie,
Do dzys jednak w ni mnieszkają polsci katolecie.
Rebok widząc sę u swojech Bogu podzękowoł,
Kląk na święty polsci zemni i ją pocałowoł,
Jesz sę napieł z polsci strudzi czesty, polsci wode,
A tej poszed przenocowac do polsci gospode.
Z rena dali szed Czorlińsci ujeżdżonym torem,
Po łęczeskach nad długawym żornowscim jezorem.
W lewą dyne bjołogorscie oswiecałe zorze,
A za nimi senym ociem wezerało morze,
Na jezerze w prawą kępa z lodow weglądała,
A dokoła wszęde woda zmarzło jesz stojoła,
Więc poceszoł sę, że wszetko nie je jesz stracone,
Bele zema beła długo, sece le kupione.
Poszed wreszce do Żornowca, gdze mnioł znajomego
Tamteszego organistę, pana zamożnego,
Oni obaj pochodzele z jedny parafiji
I w młodosce sługiwale do mszy w kąpaniji.
Organista mnioł mnieszkanie w cesterscim klosztorze,
Nie jak jaci gburek w dole, le jak grof na gorze.
Klosztor dzyso ju weglądo, jak ciej ząmkowiszcze,
Wspomninając downą swietność swą rujiną jiszcze.
Tam, gdze pierwi opot swoje szeptoł brewijorze,
Dzyso głośno grzebiniaste glugdają gulorze.
Ale koscoł, choc bez wieży, stoji jesz wspaniały,

 7*