Page:Jarosz Derdowski - O Panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł.djvu/100

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

— 82 —

I spogłądo w kroj dokoła, jak ciej krol zsewiały.
Pąn bakalorz sedzoł prawie prze ocienku w szczyce
I teskliwie ztąd w daleką wzeroł okolicę;
Mesloł sobie: może wiezą gdze tam cało czyje,
Ciejbe chcoł le bec bogaty, spiewoł bem wilije. —
Ciej przed furtą swego drucha z młodech lot oboczeł,
Ledwie z okna od redosce na wies nie weskoczeł.
W porę krokow je na dole, choc beł tędzi w brzuchu,
I na szyję jemu podo: — Jakże mosz sę, druchu? —
I sę zaro zaczenają kuszac na dwie strone,
Jaż decht czesto obaj gębe mniele uslenione.
Jeden pyto sę drudziego o to i o owo,
Potym znowu zaczenają kuszac sę na nowo.
Tej do jizbe organista gosca zaprowodzo.
Swoji żonie go przedstowio i decht prze ni sodzo.
— Żonko! — szepce swoji Kasze do prawego ucha —
Pąn Bog do mnie przeprowadzeł nolepszego drucha.
Z nim me jedną w młodech latach odwiedzale szkołę,
I w niejedny koszce mniodu pozbawiele pszczołe;
Razem żesme so posale gęse i pylęta,
I goniele młode czojcie, abo też dzewczęta.
Choc on piechty do nos przeszed, worek mo czubaty,
Znaję go, jak włosny palec, to je pąn bogaty!
Więc nadskakuj mu, jak możesz, chyże staw jedzenie!
Może samni roz u niego będzem na goscenie.
Pani dotąd na reboka kwaśno spoglądała,
Ale tero sę kobjeta w momęnt jinszą stała.
Ju kocełek zastawieła, wodę w nim gotuje.
I ze żeta spolonego kawe w nię wsepuje.