Page:Jarosz Derdowski - O Panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł.djvu/101

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

— 83 —

Kładze w wszetko cykoryji spore sztere grupe,
Potym fuse dużą łeżką zmnieszywo do kupe.
Tej nę brejkę leje w zbanek i zalewo mleciem,
Wszetko jidze ji od ręci, żewo i ze szeciem.
Wnet ju stowio zbank na stole i do pico roczy,
Jesz podaje na przegryzkę prostowech kołoczy;
Te kołocze nie są bjołe, jak u kundetora,
Jeno z wiechrzu i z westrzodku są jak czorno kora.
Pokazują w niech sę bulwę, jak kamniszcie w dornach,
A szrot jeno do połowę zmłoty je na źornach.
Szlachcec zjod jaż sedem kuklow, to nie żodno blaga,
A le kąseczk go potemu wzęna polec zgaga.
Kawe wepieł pąn Czorlińsci gorneszkow dwanosce,
Bo wędrowoł bjedok srodze długo ju o posce.
Połknąn chcewie wszetko żeto razem z cykoryją,
Dzewiąc sę, że organistoc tak so dobrze żyją.
Ciej beł dobrze ju najadły, mnioł sę chłop do żeco,
Chcoł więc dali jisc do Pucka, bo ju nie mnioł zbeco.
Ale jego organista z żoną nie puscele,
Bo sę pąnu szlachcecowi z prowde mest ceszele.
Pani rzekła: — Na wse znowu dzys sę zema sroży;
Druch doch muszy kąsk odpocząc, dzys mo dosc podroży,
Wreszce doł sę pąn namowic dobry ty kobjece,
Be dopieru za niedzelę dali jisc po sece. —
Druch jesz, zanim od nos w dalszą drogę sę weruszy,
W ucho jemu szepce pani — ze mną skokac muszy!
Jutro w naszy parafiji wielgo je bjesada,
Na ty bym jo drucha z nami widzec chcała rada.
Tu u niego ful wszesciego, bo nielada gburek. —