— 76 —
A tej Pąn Bog dnie niedoli wnet nama ukrocy.
Szlachcec jemu podoł rękę: — Dałebe to nieba!
Wama, poci me żyjeme, zdzinąc jesz nie trzeba. —
Potym Kąkla sę zapytoł, czele tu do koła
Nie ma blisko gdze jaciego polsciego koscoła? —
— Bo jo — rzecze za zbożnego drecha Bartka duszę,
Tak, jak kozoł mnie dzys we śnie, dac zazwonic muszę.
Ale Kąciel odpowiedzoł: W cały okolice
Nie ma waju tu koscoła, ani też kaplice.
Doch na gorze tam w Głowczecach, mnilę od jęzora,
Mąma wej nasz polsci koscoł, ninja! i pastora.
Tam po polsku sę modlema, po polsku spiewąma,
I roz w mniesąc też kozanio polsciego słuchąma.
W tym koscele jesz są stare katoliccie zwone,
Co za króla Bolesłowa bełe poswięcone.
Jeże w te mu dosz zazwonic, to le bądz bezpieczny,
Że tej będze zbożny Bartek mnioł odpoczynk wieczny.
Pąn Czorlińsci nie mnioł tero ju sę o co troszczec,
Więc też sobie postanowieł zaro jisc do Głowczec.
Krotko z Kąklem sę pożegnoł jako i z Kącielką
I jim czule podzękowoł za fotegę wszelką.
Cy oboje weszle za nim dalek za ogrode,
Tej chcoł bjałkę kusznąc w rękę wedle polsci mode.
Ciej sę schyleł do ji ręci, tej ją gospodeni
Mesląc, że ją chce ukąsec, skreła do cieszeni;
Jaż kobjeta sę na niego kąseczk rozgorzeła...
Co? Te chcesz mnie, drechu, użrec? Co jo cy zrobjeła?
Tej sę szlachcec, jak ciej wędziel, od wstydu zapłonieł,
Ale znając sę na rzecze zgrabnie ji sę skłonieł: