Page:Jarosz Derdowski - O Panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł.djvu/71

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

— 53 —

Że wej pąn so sto jaż złotech w pryze uszporowoł.
Tero jemu sę dopieru widno w głowie stało,
Czemu jemu do jedzenio tak dowale mało.
Zacząn z gębą usmniechniętą drapać sę po głowie
I rzek: — Sędzo, za tę łaskę, niech cy Bog do zdrowie!
Mnioł jo wiedzec, że zapłacec za jedzenie trzeba,
Jod nie bełbem wcole strawe, żełbem jeno z chleba —
Abo wicht bem z dnia jednego beł na drudzi chowoł;
Może bełbem porę złotech więcy uszporowoł.
Ciejle możesz co zarobić, to nie mesl o głodze —
Ale coż, ciej Polok mądry dopieru po szkodze! —
Tej piniążcie swoje zgarnąn i weszed ze sale,
Ju przed sądem uzdrzoł żedow, co go tam czekale.
Bartek czule go uscesnąn, złapieł go za szyję,
A cy drudzy wierę z gorzu sykale jak żmnije;
Ale doch sę sztelowale, jakbe sę ceszele,
Że po dłudzim go rozstaniu wreszce oboczele.
I Czarownik, co go w sądzę osmoleł przeklęce,
Tero sceskoł go, a drudzy mu dowale ręce.

Smnierc zabjero piersze dwie ofiare.

Żede tak go okrążałe, jak skowronka kanie —
Tej Czorlińsci so przeboczeł konie swe i sanie.
Bjegnie chyże do goscyńca, gdze bełe zamknięte,
Naloz konie — lecz ju mniałe szpere wecygnięte.
Jesz dechałe, doch jech z peska wiszące jęzecie,
Dowodzełe, że tu żodne nie pomogą lecie.
Głodem, widać, umorzone bełe te bjedote,
Bo nie mniałe nic kałdąna, skora le a gnote.