— 37 —
Zdrżem sę, zdrżem sę, moje dzecko, w tym bujanym łożu,
Snij so, moja maluneczko, o amniele strożu.
Matka płacze, te spij sobie,
Oj nie tobie płacz, nie tobie
Tobie amnioł cacka strugo,
W gaju żółty ptoszek frugo.
A w Raduni krwawo woda,
Szkoda ojca, żeco szkoda!
Może amnioł cy o tatce co obznajmni we snie,
Cze wspomnino dzys o matce, cze powrocy wcześnie.
Matka płacze bez ustanku,
Te spij sobie na posłanku.
Tobie pluszcze rybka w stawie,
Gąska gego na murawie.
A w Raduni krwawo woda,
Szkoda ojca, żeco szkoda!
Tatka jęczy nam w niewoli dalek za gorami,
Wierę serce jego boli tęskniąc tu za nami.
Może więcy nie przejedze do dzecka i żone,
Żec będzeme może w bjedze obje opuszczone.
Cebie matka wepiastuje,
A stróż amnioł cę pilnuje;
Weprowodzo cę na łączkę,
Wiąnek daje dzecku w rączkę.
A w Raduni krwawo woda,
Szkoda ojca, żeco szkoda!
Płakać będzem nieustannie całe dnie i noce,
Bo co więcy nie ostanie wdowie i seroce.
Wiąnek bjerzesz do dum sobie,
Kładzesz go na tatci grobie,
Klęcząc modlisz sę za ojca,
Co go zabjeł krzyżok zbojca.
A w Raduni krwawo woda,
Szkoda ojca, żeco szkoda!