Page:Jarosz Derdowski - O Panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł.djvu/56

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

— 38 —


Mora i Smętek na Łesy gorze prze Gostomniu, gdze są brąme piekła.

Ciej skuńczeła tę piosenkę matka zapłakała
I uśpiony swy córeczce leczka całowała.
W kuńcu sama nad kolebką słodko so zasnęna —
Ju bez szybę swieceł mniesąc, bo sę noc zaczęna. —
Wnet sę w jizbie uceszeło — ale tej w ogrodze
Czorne gape sę zlotują i krokają srodze.
Jedna sodo so na kruszce i do okna wzero,
A tej, jakbe co godała, szerok dziub otwiero.
Ledząm, chtorni bele na wse, bodej sę zdowało,
Jakbe gapsko o Czorlińscim tak prorokowało:
— Nie potrzebno wszelko troska, wszelcie narzekanie,
Jemu włos nie spadnie z głowe, zdrowy doma stanie.
Jesz mu, nim so kupi sece, pudze rozmajice,
On kaszubści zwiedzy zemni ostatne granice;
Dalek będą go pędzełe jacies żydźcie czare —
Te be może jego w kuńcu dostałe na mare,
Ale z muce ciej werzucy to, co mu zadale,
Wnet tej jego swoji ledze będą oglądale.
Zanim roz sę w nowech rożkach mniesąc nąm pokoże,
I Czorlińści ze secami doma ju bec może.
Nie potrzebno wszelko troska, wszelcie narzekanie,
Jemu włos nie spadnie z głowe, zdrowy doma stanie. —
Tak so sedząc na gałęze gapa na krokała,
A Czorlińsko nad kolebką słodko so drzemała.
Tej na samo okno gapa spusceła sę w loce
I kroknęna: Odsie, pani! Żeczę dobry noce! —