— 34 —
— Nos mo, jąk ciej rożk od prochu, na kuńcu czerwony,
Ten u niego zawde czorno je utobaczony.
— Zębe dłudzie; z przodku mocne w tele ju szczerbate.
Wąsów nie mo, włose żołte, prawie kołtąniate.
— Plece grube, dłudzie dziere, jak ciej u stolema;
Taci z niego chłop wesoci, jak drudziego nie ma.
— Węży oczy mo dwa duże, sene decht znąmniona;
Tę pamniątkę bodej dzierztlą mu zrobjeła żona. —
Bełbe mnie jesz może dale łajoł z ony knedzi,
Ale jo mu nie pozwoleł doczetac do nedzi.
Bo żem jego mocno muśnąn prosto w lewie cemnię,
Tak, że ani mel nie muknąn i upod na zemnię. —
Ale ciej żem tak omąńca po naszemu zdzeleł,
Tej tak pękło, jakbe mocno chto z kanąne strzeleł.
Mniemce w mniesce, ciej to czule, zlękle sę nie mało,
Kożdy loto, jak werzasły, pjto, co sę stało? —
Chcoł żem tero sę chutuszko uceczką ocalec,
Ale ju sę na mnie chłope zaczynają walec:
Uderzeła na mnie raptem wojska kąmpanijo,
Chtorny nadto pomogała wszetka policyjo.
Jesz nen straszek, co przed chwilką leżoł ogłuszony,
Wstoł na nodzie i sę rzuceł na mnie rozjuszony.
Jo sę kąseczk żem obgąnioł, ale nadaremno,
Tak mnie zbjele, że mnie w oczach zrobjeło sę cemno;
Bo mnie jacis brodocz w głowę uderzeł tamlociem
Nie wiem, co sę potym stało ze mną nieborociem.
Leżoł żem, jak ciej nieżewy, bodej do wieczora,
Nie posłale mnie po ksędza, jeno po doktora.
W kuńcu ciej z pomocą boską przeszed żem do sebie,