— 31 —
Ciej be doch mnie bele rzekle, abem na niech czekoł,
To bem nie beł z próżną forą z Kantrzena ucekoł.
Oni bele sobie winni, że jech uwięzele —
Niech sę wespią tam, łajdoce, jak so poscelele! —
Jo za nimi też nie tesknieł, le za mową polską,
Chtorną mało za granicą rozumnią pomorską.
Ju w Rozłaznie, gdze to pierwi kożde małe dzecko
Mogło pięknie po kaszubsku, mowa dzys mniemniecko.
Pięc jaż dni żem sobie jachoł, od piątku do strzode,
Precz na Lęborg, Słepsk i Słowno bez wszelci przegode.
Nie jachołem zawde prosto, bom mnijoł szlabąne;
Bez to ju żem wiele detkow mnioł uszporowąne.
Wreszce z rena dnia szostego ju żem beł u celu
I żem stanąn so w Conowie w Kaszubścim hotelu.
Tam żem dobrze so odpocząn po dłudzi fatedze
I zaboczeł wnet o wsześciech kłopotach i bjedze.
Mnioł żem sanie swe pod dachem a w goscyńcu konie,
Te jo dobrze żem futrowoł i staroł sę o nie.
Pożyczełem na nie szczotci i gęstego zgrzebła
I z wsześciego żem je peszu weczesoł do zdzebła.
Tej welołem jesz na oba po kubełku wode,
Tak że szkapska weglądałe jak zdrzebięta młode.
Ciej nareszce żem ju skuńczeł wszetko pucowanie,
Chcołem je so poprowadzec na torg na przedanie;
Bo nen gniady mnie kąsk oslep w ony cężci drodze,
Znowu szemel, wiesz, od downa szpat mnioł w prawy nodze.
Ale ju żem nie mnioł więcy bez prog jech wedostac