Page:Jarosz Derdowski - O Panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł.djvu/45

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

— 27 —

Tej nareszce sę Czorlińsko kąsk udobruchała,
Więc pąn szkolny czetoł dali a ona słuchała!
— Szlachta wjedno w pańsci jizbie głośno sejmowała,
A ma dwoje z panią sobie w kuchni rozmowiała.
Godkę żesme prowadzele nowięcy o tobie.
Bo mowieła, że wa dobrze swiodczyta sę sobie.
Jesz pytała sę, cze w jizbie mosz wstawione krosna;
Ona będze robic płotno, ciej nadyńdze wiosna.
Widzoł żem też ji dwie córcie ju podrostające,
Jedna gropkę obskocała, drugo przędła w kące.
Obje mają żółte włose, duże, modre oczcie,
A le wjedno szczebjotałe, jak ciej młode sroczcie.
Bełe one westrojone w suknie samorobne,
A nosełe bursztynowe pocorcie ozdobne.
Te pozdrowic mnie kozałe famniliją całą,
Przedewsześcim cebie, Jąnka i Mareszkę małą.

Żydźcie szachre i bijateka o jaja.

Ciejżem dobrze sę ugosceł mniedze kobjetami,
Tej zacząnem też pomału wzerac za żedami,
Cy szukale so za hęńdlem, jak za mniodem pszczołe,
Ju obeszle wszeście checze, chlewe i stodołe.
Jeden kupieł weprawione skoreczcie z węgorza,
Drudzi gdzes tam uszachrował czorny smużek z tchorza.
Trzecy pełen mniech wlok klatow, czwarty lesą skorę,
A to wszetko bez pytanio wrzucele na forę.
Kożdy nabeł cos dobrego, jedna le bjedota
Kuńtętowac sę muszała skoreczką od kota.