— 26 —
Tu Czorlińsko głośno krzeknie, staje jak ciej wreto...
Rzecze: — Dosc ju! Niech pąn szkolny dali mnie nie czeto!
Jo tę kartę tu na mniescu podrzę na kawałcie,
Ciej ten judosz tam na rejze jinsze kocho bjałcie...
Tero mosz!... chto be sę spodzoł, że on tak fołszewy,
Wejle, jesz sę ji podoboł, nen omąniec krzewy! —
Jo doch jego kochąm szczerze nad wszetko na swiece,
A on płacy niewiernoscą mnie, bjedny kobjece. —
Hę... Hę... i sę popłakała, bjedno na serota.
Widać, że sę w ony srodze obrazeła cnota.
Ale naroz tupnie nogą, jak ciej opętano,
Rzecze: — Wina ta nie będze tobie darowano! —
Chocbem cebie dzys przed sobą w swoji checze mniała,
To bem tobie na przekorę gębe ju nie dała. —
Proszę sobie le uwożec, panie nouczecel,
Cze to pięknie postępuje stary nen zwodzecel? —
Tej pąn szkolny głośno cichnąn, bo zażeł tobaci,
A tej rzek: — Le dej mu poku! on doch nie je taci!
Wa le jesta mest zozdrosne — muj te swięty Boże! —
Ciej go uscesnęna bjałka, cze on za to może? —
Wierę wiesz, że krew nie woda, ręka nie cholewa —
Cze wej w raju i Jadąma nie skuseła Jewa?
Może be i cebie czasem popadła gorączka.
Ciejbe czule cę scesnęna jako męsko rączka.
Więc mu webocz i so tero wszetko webij z głowe
A uwożej, bom dopieru czetoł do połowe.
Z tego, co tu tero dali w karce następuje,
Widać dobrze, że Czorlińsci zawde so statkuje.